Myślałem, czy tego nie wrzucić do tematów komputerowych, ale ponieważ nie szukam porady, wsadzam tu
Co do przygody, to było to tak.
Teściowie poprosili mnie o reinstalkę systemu, bo komp wolno chodził i generalnie było niedobrze. Sprawa prosta, robiłem to dziesiątki jeśli nie setki razy. W kompie jeden dysk, podzielony na 2 partycje, zgrałem wszystko z systemowego c na d. Zaczynam instalacje, standardowo jak zawsze usuwam partycje c, zakładam na nowo, formatuje, instaluje, pierwszy restart i pierwszy zonk, brak piku ntlrd, system się nie chce zbootować. Odpalam płytę instalacyjna, uruchamiam fixboota, restart, to samo.
Ponieważ przezorny zawsze ubezpieczony, wkładam swoją magiczna płytę, odpalam bootowalnego xp, i pierwszy szok, partycje zamieniły się literami, mało tego, obie partycje, to partycje rozszerzone z dyskami logicznymi. Na obecnej partycji c, dawnej d widzę część katalogów, ale nie mogę się do niektórych dostać, części dokumentów już nie widzę. Kasuje partycje z windą, zakładam podstawową, aktywuje, zamieniam partycje literami, instaluje windę na nowo.
Tym razem wszystko ok, ale pierwszy szok i niepokój, partycja d, ta z dokumentami jest pusta. Tym razem odpalam linucha, linuch tez nic nie widzi, ale co jest pocieszające, mimo tego widzi zajęte miejsce w ilości 14 giga. Odpalam znowu windę, tym razem w ogóle nie widzi partycji d, zgłasza ja jako uszkodzoną.
Koniec końców udało się uruchomić partycję i właśnie kończę odzyskiwać dane, póki co wygląda na to że chyba wszystko się udało, a w każdym razie większość. W taki sposób spędziłem udany weekend z windowsem, który po raz pierwszy od kilkunastu lat tak mnie zadziwił.