Autor Wątek: Opowiadania :)  (Przeczytany 11012 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Pangrys

  • Administrator
  • *****
  • Wiadomości: 1403
  • Wredny typ
    • Mój status Steam
  • OS:
  • Windows XP Windows XP
  • Browser:
  • Opera 9.80 Opera 9.80
    • Gawra Pangrysa
  • BF 3 GUID: 9aadc552
Opowiadania :)
« dnia: 12 Stycznia 2010, 08:44:37 »
PAMIĘTNIK CZOŁGISTY

anonimowego żołnierza Polskich Korpusów Inwazyjnych
autor - Yoghurt

2.V.2043
Czwartek

Drugi dzień jesteśmy w drodze z bazy w Skopje do Aten. Nie mam pojęcia, po jaką cholerę dowództwo wysyła prawie 500 czołgów do tłumienia antypaństwowych zamieszek, nawet, jeśli bierze w nich udział grecka partyzantka... Ale co mnie to obchodzi... Byle w końcu przestało tak lać.

3.V.2043
Piątek

Rano tyły naszej kolumny zostały ostrzelane z moździerza. Załogi wszystkich czołgów wyszły z kabin żeby zobaczyć, co za idioci odważyli się otworzyć ogień do żołnierzy Korpusu Inwazyjnego... Po kilku minutach z północy nadleciały nasze szturmowce i zrzuciły bomby z taktycznymi głowicami jądrowymi na pobliskie wzgórza. Teraz wszyscy są wkurwieni, bo musimy zapieprzać w białych, anty radiacyjnych wdziankach, dopóki Wojska Atomowe nie zneutralizują promieniowania.

4.V.2043
Sobota

Okazało się, że nasi trochę przesadzili z tymi głowicami taktycznymi, bo strzelała do nas grupka kilku dzieciaków udających partyzantów. Czy na prawdę tak trudno przejść na polskie obywatelstwo? Banda kretynów... No, ale czemu tu się dziwić - kolebka demokracji.

5.V.2043
Niedziela

Wszystko poszło zgodnie z planem. Wystarczyło, że wjechaliśmy do miasta żeby grecy zaczęli się poddawać na widok jednostek PKI. Dziś przez cały dzień znosili broń do naszych posterunków. Wszystko bez jednego wystrzału - bardzo miło z ich strony.

6.V.2043
Poniedziałek

Dzisiaj w nocy się zaczęło. Przylecieli kilkoma helikopterami i zaatakowali z powietrza. Oczywiście otworzyliśmy ogień aż zrobiło się jasno. Nad ranem przyszedł rozkaz żeby uważać jak strzelamy, bo Warszawa nie chce zniszczenia antycznych zabytków. Myślałem, że szlag nas trafi... Grecy napieprzają na całego nie przejmując się swoimi zabytkami, a my mamy uważać? No, ale rozkaz to rozkaz...

8.V.2043
Środa

Już po wszystkim... Dwa nasze czołgi zostały uszkodzone, (z czego jeden niechcący, dostał się pod przyjacielski ogień), kilku żołnierzy jest rannych. Wzięliśmy do niewoli kilkuset greków. Prawdopodobnie kilka tysięcy zginęło. Jeszcze trochę tu posiedzimy a potem jedziemy nad granicę Turecką. Chłopaki z załogi wietrzą nową inwazję, ale ja wątpię... W końcu dopiero, co uspakaja się w województwie Helweckim, a już idziemy dalej? Raczej nie...

9.V.2043
Czwartek

Część naszych wróciła do Skopje, część została w Atenach, a większość (w tym ja i załoga) napieramy nad granicę z Turkami. Założyłem się z kierowcą o skrzynkę piwa, że inwazji nie będzie w tym roku. Ogólnie nastroje są bojowe...

11.V.2043
Sobota

Stoimy nad granicą... Ludzie pucują czołgi, grają w karty albo piszą, jak ja. Żadnych rozkazów nie ma, czuć, że Turcy po drugiej stronie srają w gacie ze strachu.

12.V.2043
Niedziela

Z Macierzy przyszedł transport nowych skafandrów anty radiacyjnych. Pełen wypas - klimatyzowane, wygodne, przystosowane do walk w pustynnych warunkach. Kierowca się cieszy, bo twierdzi, że to nie przypadek i lada dzień będą wstępne naloty jądrowe. Ja nadal wątpię...

14.V.2043
Wtorek

Przyszły listy z domu! Narzeczona wie o akcji w Atenach i jest ze mnie bardzo dumna... Nie widziałem już mojego pączuszka dwa miesiące i nie mogę się doczekać powrotu do domu. Wiedeń jest piękny o tej porze roku.

15.V.2043
Środa

Wszystko jasne... Jednostki piechoty morskiej wylądowały właśnie na Cyprze i wygląda na to, że robią rozpierduchę na zachodniej części wyspy. Czyli jesteśmy tu po to, żeby ostatecznie przekonać Turków, do kogo należy wyspa... Sprytne, ale wolałbym walczyć teraz na Cyprze.

16.V.2043
Czwartek

Chłopaki popadli w marazm i nie mogą sobie darować, że nie ma ich teraz w ogniu bitwy. Stoimy bezczynnie i po mału zapuszczamy korzenie. A Cypr stoi w ogniu...

17.V.2043
Piątek

Dowódca widząc nasze przygnębienie i rządzę walki pozwolił nam postrzelać z dział na wiwat w stronę Turcji! Ryk kilkuset dział nie ustawał przez kilka godzin... Muzyka dla uszu pancerniaków. Co prawda to nie to samo, co bezpośrednie starcie, ale lepsze to niż nic.

19.V.2043
Niedziela

Dostałem trzy tygodnie urlopu! Właśnie czekam na Ateńskim lotnisku na samolot do Wiednia i już trochę tęsknię za ciasną kabiną czołgu...

30.V. 2043
Czwartek

Mój urlop przerwało nagłe wezwanie z powrotem na granicę z Turcją! Cóż mogło się stać, że wyciągają swoich żołnierzy z zasłużonych urlopów? Mnie tam to nie przeszkadza - dziewczyna dziewczyną, ale Ojczyzna wzywa, dlatego pożegnałem się czule z moją rybeńką i wracam!

31.V.2043
Piątek

Cóż, jestem już na granicy. Nikt nie wie, co się dzieje, dowództwo chodzi nie na żarty wku... rzone. Słyszałem, ze przyszedł tylko jeden rozkaz: Wszyscy mają wracać na granicę. Jest spore zamieszanie, ale odnalazłem resztę załogi i już siedzę w moim ukochanym czołgu. Dostaliśmy rozkaz, by czekać w gotowości bojowej. Może jednak przeprowadzimy wreszcie tą inwazję? Cypr został zdobyty bez większego oporu, może i Turcja po prostu się przestraszy i da się zaanektować bez wysyłania nas do nich? Ja bym tam wolał, aby się nie poddawali...

4.VI.2043
Wtorek

Siedzimy już 4 dni i nic. Pozostaje nam tylko w naszej maszynie oglądać sobie powtórki z tegorocznego mundialu i jeszcze raz się cieszyć z tego, ze dokopaliśmy wszystkim tym skur... znaczy, innym krajom. Wojtek parzy sobie teraz kawę. Całkiem niezła wychodzi teraz, gdy zainstalowaliśmy sobie w czołgu zamiast Windowsa 7000 stary dobry Unix 82.4. Wiem, ze to nielegalne samemu przerabiać sprzęt należący do Państwa Polskiego, ale spytaliśmy dowódcę i nam pozwolił, bo też mu nie smakowała kawa robiona przez Windowsa.

6.VI.2043
Czwartek

Wreszcie coś się dzieje. Marcin wypatrzył coś na naszym radarze satelitarnym, co znajdowało się po tureckiej stronie i nie miało naszych oznaczeń. Bez meldunku oddaliśmy 3 salwy z naszej głównej armaty 300mm - wszystkie 3 celne. Zameldowaliśmy dowództwu, a oni za pomocą naszych satelita zidentyfikowali to, co trafiliśmy. Okazało się, że była to grupka tureckich uchodźców, próbujących dostać się do granicy. Następnym razem nie będą durnie leźć w naszą stronę.

7.VI.2043
Piątek

Dostaliśmy wszyscy ordery za wczorajsze szybkie zlikwidowanie potencjalnego zagrożenia. To już 6 medal na mej piersi.

9.VI.2043
Sobota

No, wreszcie jakieś konkrety! Rozkazali nam przesunąć granicę o jakieś 200 kilometrów. Nasz batalion ruszał, jako pierwszy. W końcu jesteśmy, PKI, nie? Cóż, przesunęliśmy się już jakieś 120km w głąb tureckiego terytorium. Dowództwo kazało się zatrzymać. Za karę, bo nie wzięliśmy ani jednego jeńca. Cóż, czekamy na dalsze rozkazy.

10.VI.2043
Niedziela

Wzięliśmy dwóch tureckich maruderów do niewoli. Ponoć przydadzą się dowództwu. Nasz kierowca, Łukasz, niechcący wjechał na jakieś dwa Tureckie czołgi porzucone przez załogi. Znów będzie trzeba będzie dać przedni odbijacz do lakiernika...

11.VI.2043
Poniedziałek

Dojechaliśmy do jakiejś tureckiej wioski. Witało nas coś koło 3 milionów mieszkańców. Zastanawiające jest, skąd oni wzięli nasze flagi narodowe, żeby nimi pomachać? Sami uszyli?

12.VI.2043
Wtorek

Siedzimy sobie w zdobytej wczoraj wiosce i popijamy tureckie napitki obżerając się tym ich chlebkiem... Pita się chyba nazywa. Kompletnie bezsensowna nazwa dla chleba.

15.VI.2043
Piątek

Cóż, siedzieliśmy sobie spokojnie w czołgu na obrzeżach wioski (dowództwo znów zarządziło dłuższy postój), gdy zza pobliskiego wzgórza wyłoniło się jakieś 50 tureckich czołgów. Akurat wtedy, gdy ja dojadałem jajecznicę na boczku, Łukasz spał, Wojtek się odlewał a Marcin grał w golfa. Cóż, byliśmy jedynym czołgiem w promieniu 2km, więc tylko 20 z nacierających czołgów od razu zawróciło. Te tureckie podróbki starych, wysłużonych amerykańskich Abramsów A5M8 nie mogły się równać z naszym „Twardym”. Otworzyliśmy ogień z naszych 4 dział i profilaktycznie odpaliliśmy jeszcze trzy rakiety ziemia-ziemia w kierunku atakujących. Gdy rozwiało już trochę dym, Łukasz wyszedł znaleźć coś w resztkach wrogich maszyn. Maniak, złom jakiś zbiera.

16. VI. 2043
Sobota

Kolejne ordery na piersiach naszej załogi. Dowódca poklepał mnie po ramieniu i konspiracyjnie szepnął do ucha: Przyjdź dziś do mnie do baraku po 22. Mimo że rozkaz to rozkaz, to jednak coś mi mówiłoby tam nie iść. I nie poszedłem

17. VI. 2043
Niedziela

Dowódca podczas inspekcji patrzył na mnie krzywym okiem, za to mrugnął do Marcina. Ja za to kupiłem dziś w kantynie skrzynkę browaru - przegrałem zakład z Łukaszem o tą inwazję. Ale swój chłop, nie wziął wszystkiego dla siebie, wszyscy skorzystali. Ale popijawę zrobiliśmy, Wojtek urwał wsteczne lusterko a ja przywaliłem łbem o toster. Cóż, jutro nie zjemy grzanek na śniadanie.

20. VI. 2043
Środa

Przez te 3 dni posunęliśmy się o kolejne 300 kilometrów. Nauczeni doświadczeniem zaczęliśmy brać wreszcie jeńców, aby cały czas posuwać się do przodu. Kolejne miasta i wioski uwalniane są spod tureckiej okupacji. I coraz więcej tego tureckiego chlebka zżeram. Przytyłem jakieś 3 kilo.

21.VI. 2043
Czwartek

Nareszcie jakaś większa bitwa! Na naszej drodze... to znaczy na drodze naszego czołgu i dwóch sojuszniczych (dowództwo kazało konkretnie poszerzyć linię natarcia) natrafiliśmy na wraże oddziały w dość znacznej sile. Akurat tak się szczęśliwie dla nas, a nieszczęśliwie dla tych idiotów w turbanach złożyło, że trafiliśmy na całą bazę wojskową! To była dopiero zabawa. Rozwałka na całego! Dziś Wojtek dał mi posiedzieć przy k-mie, abym skosił paru żołnierzy. Marcin jak zawsze siekł z dział a Łukasz miał radochę w rozjeżdżaniu wszystkiego, czego nie dosięgł KM lub któraś z armat. Wojtek zaś tylko zapisywał trafienia. Z bazy zostały zgliszcza, teraz ścigamy tych, którzy na sam widok polskiej flagi zwiali, zanim na dobre nie rozgorzała bitwa.

22. VI. 2043
Piątek

Dogoniliśmy, załatwiliśmy, zwyciężyliśmy chciałoby się powiedzieć. Cóż, nie umknął nam żaden Turecki dezerter. A ten psychol Łukasz znowu zbierał resztki tureckich pojazdów. Na jaką cholerę mu to? Musiałem już przerzucić swoją kolekcję etykiet ze słoików próżniowych na bagażnik na wieżyczce, bo ten z tyłu jest zawalony jego gratami.

27. VI. 2043
Środa

Chłopaki z Kompanii „Północ” zdobyli już Kosntantynopol. My podjeżdżamy pod Ankarę. Dostaliśmy rozkaz nieoszczędzania żadnego tureckiego żołnierza. Też mi rozkaz, i tak zawsze tak robimy. Ale ponoć ma to być zemsta, bo dwóch naszych chłopaków zginęło podczas oblężenia Konstantynopola i ma być krwawy odwet.

30.VI. 2043
Sobota

Jesteśmy na przedmieściach Ankary. Wywaliliśmy razem z dziesięcioma innymi czołgami jakieś 600 pocisków ze wszystkich armat w kierunku miasta. Tak na postrach. Dowódca nas opieprzył, bo zburzyliśmy połowę miasta. Przecież nikt nam nie zabraniał...

1.VII. 2043
Niedziela

Dziś znów mnie dostało się wyklepywanie czołgu po starciach w mieście. Gdyby Łukasz uważniej jeździł, to nie wjechalibyśmy w to tureckie stanowisko rakiet przeciwlotniczych. Poza tym Jakiś desperat odrapał nam lakier. Myślał, ze działo 120mm coś nam zrobi. I zrobiło. Wojtek wkurzył się nie na żarty, bo ten sukinsyn trafił nam w antenę Wizji + i nie możemy odbierać telewizji, aż nam nie dospawają nowej anteny. Cóż, w każdym razie bezpośredniego trafienia z 4 armat 300mm i 5 rakiet kumulacyjnych nie przetrzyma nic. Łukasz się zmartwił, bo nawet złom po delikwencie nie pozostał, tylko jakaś kupka popiołu.

3.VI. 2052
Wtorek

No, ekipa techniczna wróciła z wakacji z nową dostawa dekoderów. Dospawali nam antenę satelitarną i za zasługi dorzucili darmowy pakiet programów dla dorosłych. Marcin jest w siódmym niebie.

4.VI. 2052
Środa

Nowe rozkazy z dowództwa! Jako że wprowadzono w Naszej Wielkiej IV Rzeczpospolitej reformę armii, włączając Korpusy Inwazyjne, musimy se nadać jakieś pseudonimy operacyjne. Dostaliśmy karteczki zgłoszeniowe i do jutra w sztabie mają znaleźć się na nich nasze kryptonimy bojowe.

5.VI. 2052
Czwartek

Jakimś cudem powymyślaliśmy nasze pseuda. Ja zostałem „Yoghurtem”, sztab opieprzył mnie, że to niepolsko brzmi, ale argumentowałem, że jestem za równouprawnieniem cudzoziemców i ułatwiam im komunikację z Korpusami korzystając z przestarzałego języka angielskiego. Dostałem order Integracji Zagranicznej.
Marcin, nasz działonowy, otrzymał przydomek „Tyciu” z powodu swego niewielkiego wzrostu. Nie dostał medalu.
Wojtek przyjął pseudonim „Wojtek”, za co dostał od dowództwa medal za inwencję twórczą.
Łukasz dostał jakże adekwatny do jego hobby pseudonim „Syf”. Dlatego, że jego graty z pobojowisk zasyfiają nam pół czołgu. On tez nie dostał medalu, bo jego przydomek jest nieco pretensjonalny.

10. VI. 2052
Wtorek

Cóż, 5 dni bezczynności i znów w wale. Z tego, co słyszałem, cała północna Turcja jest nasza, my zajmujemy już tylko ostatnie bastiony oporu. Ja tam zawsze myślałem, że tylko arabowie dysponują fanatykami, a tu nas Turcy niemile zaskoczyli. Szczególnie Łu... przepraszam, Syf nie był zadowolony, bo zamiast broni pancernej zaczęli na nas posyłać samą piechotę, więc złomu nie miał jak zbierać. Poza tym musiał pucować parę godzin przednią płytę pancerza. Krew w warunkach pustynnych szybko schnie i zejść z powłok tytanowych nie chce.

12.VI. 2052
Czwartek

No, nareszcie! Nasz czołg dotarł, jako jeden z pierwszych na miejsce podpisania kapitulacji przez Turcję. Odbyło się to w jakiejś małej wiosce, bo Ankarę zburzyliśmy parę dni temu, a było to ostatnie większe miasto. Cóż, kapitulację podpisywał jakiś porucznik, bo wszyscy wyżsi oficerowie Armii Tureckiej albo zginęli, albo dobrowolnie oddali się w nasze ręce. Cóż, wreszcie wrócę do mojego kwiatuszka do domu.
A na razie szykuje się wielka biba, w której oczywiście naszej załogi nie zabraknie!
Wieczorem wystrzeliliśmy 20 salw z naszych armat na wiwat. Ponoć trafiliśmy jakiś obóz czerwonego krzyża z tureckimi rannymi. Mówi się trudno

15.VI. 2043
Niedziela

Zabierają nas do domu. Po trzydniowej popijawie na część zwycięstwa niewielu chłopaków zdołało wstać i wleźć do transportowców, więc dowództwo postanowiło przetestować nową technikę teleportacji. Na próbę przeteleportowano barak I dywizji piechoty zmechanizowanej. Z tego, co słyszałem, próba udała się tylko połowicznie, bo teleportowano ich nie do centrali w macierzy, a na stepy w Mongolii, ale dowództwo i tak było zachwycone, że naukowcy wreszcie znaleźli sposób na masową teleportację czynnika ludzkiego. Cóż, kolejne transporty udały się lepiej, jutro kolej na nas.

16.VI. 2043
Poniedziałek

Nooo, muszę przyznać, że całkiem nieźle poszło. Fala elektromagnetyczna, towarzysząca teleportacji naszych czołgów rozwaliła nam tylko mikrofalówki i ekspres do kawy. Odliczymy sobie z chłopakami od podatku i do tego wstawią nam nowsze egzemplarze, te, co się zepsuły trochę się zużyły podczas kampanii tureckiej. A gdzie nas teleportowali? Zaraz, gdzie my jesteśmy? Tyciu twierdzi, ze GPS wskazuje Karpaty... Co my robimy w Karpatach???

20.VI. 2043
Czwartek

Wreszcie dojechaliśmy do stolicy IV RP. Warszawa jest piękna na początku lata, te strzeliste wieże obronne, ta przepiękna starówka zachowana do dziś dzięki wysiłkom setek konserwatorów, te piękne wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych na obrzeżach miasta, piękne mosty przeprowadzone nad oczyszczoną biologicznie Wisłą, te pancerne budynki rządowe i prześliczne pastelowe bloki mieszkalne. Nie mieliśmy większych problemów z dojazdem do centrali. Korków nie było, większość 80-milionowego miasta wyjechała na wakacje. Cóż, zaparkowaliśmy naszego „Twardego” na parkingu dla PKI i ruszyliśmy na 30 poziom podziemny centrali odebrać nasze cywilne ciuchy i identyfikatory- ze względu na nasze zasługi dostaliśmy 3 miesiące urlopu w cywilu, ale ze wszystkimi przywilejami żołnierzy PKI.

Offline Pangrys

  • Administrator
  • *****
  • Wiadomości: 1403
  • Wredny typ
    • Mój status Steam
  • OS:
  • Windows XP Windows XP
  • Browser:
  • Opera 9.80 Opera 9.80
    • Gawra Pangrysa
  • BF 3 GUID: 9aadc552
Odp: Opowiadania :)
« Odpowiedź #1 dnia: 25 Lutego 2010, 10:14:30 »
Powiedzmy, że facetowi o imieniu Ryszard bardzo podoba się babeczka o imieniu Krystyna. Ryszard zaprasza Krystynę do kina, ona przyjmuje zaproszenie i oboje dobrze się bawią. Kilka dni później Ryszard zaprasza Krystynę na kolację i znów oboje miło spędzają czas. Dalej regularnie się spotykają, a po jakimś czasie oboje nie umawiają się z nikim więcej.

Aż tu nagle pewnego wieczoru, kiedy razem wracają do domu, Krystynie przychodzi do głowy pewna myśl, którą to wypowiada na głos: „Czy zdajesz sobie sprawę, Ryszardzie, że spotykamy się już dokładnie sześć miesięcy?"

Po czym w samochodzie zapada milczenie.

Jest to głucha cisza dla Krystyny, która myśli sobie: „Jezu, ciekawe, czy niepokoi go to, co powiedziałem? Może czuje się ograniczony naszym związkiem, może wydaje mu się, że próbuję wepchnąć go w jakieś zobowiązanie, którego on nie chce, lub też którego nie jest pewien”.

Natomiast Ryszard myśli: „Jezu. Sześć miesięcy”.

Krystyna jednak myśli dalej: „W sumie to sama nie jestem pewna, czy chcę takiego związku. Czasem brakuje mi więcej przestrzeni, aby zastanowić się, czy chcę, abyśmy dalej powoli zmierzali w tym kierunku... A właściwie to, dokąd my zmierzamy? Czy dalej będziemy się spotykać na tym poziomie intymności? Czy zmierzamy w kierunku małżeństwa? W kierunku dzieci? W kierunku spędzenia razem całego życia? Czy jestem gotowa na tego rodzaju zobowiązanie? Czy ja w ogóle znam Ryszarda?

W tym samym czasie Ryszard myśli: „Więc, to oznacza, że... zastanówmy się... Zaczęliśmy spotykać się w lutym, czyli krótko po tym, jak kupiłem samochód na giełdzie, a to oznacza, że... niech sprawdzę przebieg... o żesz, w mordę, już dawno powinienem był zmienić olej”.

Krystyna dalej zachodzi w głowę: „Ryszard milczy, pewnie jest zły. Widzę to po jego minie. A może go nie rozumiem. Może to on oczekuje więcej od naszego związku, więcej intymności, więcej zobowiązania. Może wyczuł wcześniej niż ja, że podchodzę do tego z rezerwą. Tak, to na pewno jest to. Właśnie dlatego tak niechętnie mówi o swoich uczuciach. Boi się odrzucenia”.

A Ryszard: „Poproszę, żeby jeszcze raz rzucili okiem na skrzynię biegów. Mam gdzieś, co mówią te półgłówki w warsztacie, bo biegi dalej nie wchodzą gładko. I niech nie zrzucają tego na niską temperaturę w zimie. Jaka niska temperatura? Jest 12 stopni na dworze, a biegi wchodzą gorzej niż w betoniarce. Pomyśleć jeszcze, że zapłaciłem tym kretynom 600 złotych”.

Krystyna w tym czasie: „Jest zły. I nie winię go za to. Ja też byłabym zła”.

Czuję się winna, że musi przeze mnie przez to przechodzić, ale nic nie poradzę, że właśnie tak czuję.

Sama nie jestem pewna.

Ryszard myśli: „Pewnie powiedzą, że gwarancja jest tylko na trzy miesiące... gnoje...”.

Krystyna: „Może jestem idealistką, czekając na rycerza, który przyjedzie na swoim białym koniu, kiedy siedzę obok idealnego mężczyzny, przy którym czuję się tak dobrze, mężczyźnie, na którym tak bardzo mi zależy, mężczyźnie, który troszczy się o mnie. Mężczyźnie, który cierpi przez moje egocentryczne, samolubne, szkolne fantazje...”

Ryszard: „Gwarancje? Chcą gwarancji, to dam im gwarancję! Wezmę tą gwarancję i wsadzę im ją w...”

"Ryszardzie," mówi na głos Krystyna.

"Tak?" mówi wyrwany z zamyślenia Ryszard.

"Proszę, kochany, nie torturuj się w ten sposób," mówi Krystyna, a jej oczy zachodzą łzami. "Może nie powinnam była... O, Boże, czuję się tak... (Załamuje się, szlochając.)

"O co Ci chodzi?" pyta Ryszard.

"Jestem taka głupia," mówi Krystyna, powstrzymując płacz. "Przecież nie ma żadnego rycerza. Naprawdę jestem tego świadoma. Nie ma żadnego rycerza i nie ma żadnego konia."

"Nie ma konia?" pyta Ryszard.

"Myślisz, że jest głupia, prawda?" pyta Krystyna.

"Nie!" odpowiada Ryszard, ciesząc się, że w końcu zna prawidłową odpowiedź.

"Chodzi o to... chodzi o to, że ja... potrzebuję trochę czasu,” mówi Krystyna.

W przeciągu 15-sedkundowej przerwy, która nastąpiła, Ryszard próbuje wymyślić jakąś bezpieczną odpowiedź. W końcu wpada mu do głowy jeden pomysł, który może wypalić. „Tak”, odpowiada.

Krystyna, poruszona do głębi, delikatnie dotyka jego dłoni. „O, Ryszardzie, czy naprawdę czujesz w ten sposób?" pyta Krystyna.

"W jaki sposób?" pyta Ryszard.

"Chodzi mi o czas," odpowiada Krystyna.

"A, o to," mówi Ryszard. "Oczywiście."

Krystyna odwraca w jego kierunku głowę, patrząc mu głęboko w oczy, co sprawia, że Ryszard zaczyna się denerwować, bo nie wie, co Krystyna może powiedzieć, zwłaszcza o koniu. W końcu Krystyna mówi.

"Dziękuję Ci, Ryszardzie."

"Dziękuję Ci," odpowiada Ryszard.

Następnie, Ryszard odwozi ją do domu. Krystyna kładzie się na łóżku z rozerwanym sercem, torturowanym sumieniem i płacze do bladego świtu.

Ryszard wraca do swojego mieszkania, otwiera paczkę cebulowych Lay’sów i butelkę Tatry, włącza telewizor, po czym zupełnie wciąga go powtórka meczu tenisowego z udziałem czechów, o których nigdy nie słyszał. Cichutki, malutki głoś, gdzieś głęboko w czeluściach jego umysłu, podpowiada mu, że w samochodzie wydarzyło się coś ważnego, ale Ryszard doskonale wie, że nie ma sposobu, aby do tego dojść, więc postanawia nie zaprzątać sobie więcej tym głowy.

Następnego dnia, Krystyna zadzwoni do swojej przyjaciółki, może do dwóch lub trzech, i będą rozmawiały o zaistniałej sytuacji przez sześć godzin. Będą dokładnie z chirurgiczną precyzją analizować wszystko, co powiedział Ryszard i Krystyna, godzinami wałkując każde słowo, każdy wyraz twarzy, każdy gest. Będą dyskutowały o tym w ciągu kilku najbliższych dni, tygodni, miesięcy, nigdy nie dochodzą do konkretnego wniosku, lecz nigdy nie nudząc się tematem.

W międzyczasie, Ryszard robi grill’a z wspólnym przyjacielem jego i Krystyny. Przed obróceniem kiełbasek Ryszard na chwilę zamyśli się, zmarszczy brwi i zapyta, "Karol, czy Krystyna miała kiedyś konia?"

I na tym właśnie polega prawidła różnica pomiędzy kobietą a mężczyzną.

Offline djDziadek

  • Administrator
  • *****
  • Wiadomości: 1457
  • Mózg to podstawa.
  • OS:
  • Windows 7 Windows 7
  • Browser:
  • MS Internet Explorer 8.0 MS Internet Explorer 8.0
  • BF 3 GUID: 6b1306ce
Odp: Opowiadania :)
« Odpowiedź #2 dnia: 25 Lutego 2010, 15:07:43 »
Sharkis napisał:
>
> Ferfecki z Międzyświecia wygrał kiedyś w Multi Lotka 150 złociszów.
> Niby nie tak wiele, a cieszy. Po powrocie z wygraną i półlitrem do domu
> (małe gospodarstwo rolne) dał z tej okazji trochę "w szyję". Kiedy się
> obudził banknoty z wygranej (trzy nowiuśkie pięćdziesiątki) zniknęły
> ze stołu a w kącie izby pomekiwała uśmiechnięta koza "Bystra".
> - Nie, Bystra, ty mi tego nie mogłaś zrobić! - wyjęczał, a w zasadzie
> wyharczał Ferfecki
> Koza milczała tajemniczo, a milczenie to brzmiało dla chłopo-robotnika
> jak nieme potwierdzenie jego podejrzeń.
> Seta wypitego samogonu uruchomiła rozregulowany umysł Ferfeckiego.
> Wziął Bystrą na sznurek i pognał do starej Brzukałowej. Jeśli ktoś
> mógł mu w tej sytuacji pomóc, to tylko ta stara szarlatanka.
> - Brzukałowa, pomóżcie, koza mnie fortunę zeżarła! - wołał już z
> daleka.
> - Ile?- zapytała konkretnie baba, wycierając ręce w ubabrany fartuch
> - STOPIEĆDZIESIĄT!! - zaryczał Ferfecki, jakby chodziło o jakieś
> zaklęcie
> - Pięć dych dla mnie to powiem co trzeba zrobić... - zawyrokowała
> Brzukałowa.
> Nie miała w zwyczaju się targować, o czym wiedział jej sąsiad, więc
> skinął tylko głową na zgodę.
> - Trzeba jej dać piwa to wyrzyga,...a jak nie będzie chciała, to trzeba
> jeszcze w zad klepnąć - brzmiała jednoznacznie wypowiedziana rada.
> - A samogonu nie można?.. - zapytał jeszcze Ferfecki, ale Brzukałowa
> powróciła już do przerwanej czynności skubania kurczaków.
> Gospodarz po krótkim zastanowieniu i przejrzeniu kieszeni w poszukiwaniu
> drobniaków, pognał z kozą pod lokalny sklep GS-u, gdzie jak zwykle
> tętniło życie kulturalne Międzyświecia.
> Ferfecki bez słowa przywitania przywiązał kozę do ławki, zaś w
> sklepie nabył trzy butelki piwa Brackiego. Towarzystwo zamarło a
> przechylone butelki pozostały przechylone, kiedy Ferfecki wlewał
> pierwszą butelkę w gardło Bystrej. Nawet nie bardzo się broniła.
> Ferfecki odczekał chwilę, a następnie klepnął kozę w zad. Bystra
> zaczęła się drzeć jak opętana a po chwili wy..., no.. zwróciła piwo,
> wraz z banknotem pięćdziesięciozłotowym. Przed sklepem rozległ się
> jęk niedowierzania i zachwytu. Ferfecki nie zwracając na to uwagi
> pakował kozie drugie piwo do pyska. Nie piła już tak chętnie jak w
> pierwszym wypadku, ale Ferfecki nie dał jej wyboru. Po kolejnym,
> silnieszym już klapsie, drugi mokry od piwa i kozich soków żołądkowych
> banknot znalazł sięw posiadaniu chłopa. Okrzyki zachwytu zamieniły się
> w wiwaty. Skąś padło niewinne pytanie:
> - A ty Ferfecki, tej kozy to nie chciałbyś może sprzedać.Mówiłeś
> kiedyś...?
> - Bystra nie na sprzedaż... - warknął tylko pytany, biorąc się za
> trzecią i ostatnią butelkę.
> Trzy klapsy były tym razem potrzebne, żeby odzyskać trzeci banknot.
> Poźnie pojawiło się przed sklepem GS-u w Międzyświeciu więcej
> takich, a nawet wyższych nominałów. Dość powiedzieć, że Ferfecki
> opuścił zgromadzenie, będąc w posiadaniu 2.450 złotych, motocykla WSK,
> roweru i trzech litrów alkoholu marki "Czysta". Kozy już nie posiadał. W
> drodze do domu wpadł do Brzukałowej i dał jej uzgodnioną 50-kę. Po
> małej "bańce" kładł się zadowolony z życia spać. Rano (koło 10-tej)
> obudził go podniecony listonosz pokazując mu duży nagłówek w lokalnej
> gazecie:
>
> PRAWDA O POLSKIEJ WSI - PIJANY MOTŁOCH SPOIŁ ALKOHOLEM I BESTIALSKO
> SKOPAŁ NA ŚMIERĆ NIEWINNĄ KOZĘ...


* - za Joe Monster Org :)


Offline Pangrys

  • Administrator
  • *****
  • Wiadomości: 1403
  • Wredny typ
    • Mój status Steam
  • OS:
  • Windows XP Windows XP
  • Browser:
  • Opera 9.80 Opera 9.80
    • Gawra Pangrysa
  • BF 3 GUID: 9aadc552
Odp: Opowiadania :)
« Odpowiedź #3 dnia: 05 Marca 2010, 11:02:57 »
- Interesuje mnie jedynie zwycięstwo! - grzmiał Leo Beenhakker przechadzając się w tę i z powrotem przed grupką skupionych piłkarzy.
- Dobrze, powtórzę jeszcze raz. Żewłakow! Co to jest?
Wywołany wyprężył się na baczność i stuknął obcasami. To znaczy próbował, lecz gumowe korki stłumiły odgłos.
- To jest kura panie generale!
- Gówno tam! Bosacki! Co to jest?
Bartosz Bosacki przez chwilę z uwagą przyglądał się okazanemu przedmiotowi.
- To nie jest kura? - zaczął asekuracyjnie.
- Dobrze. To nie jest kura. A co to jest?
- Nie kura, panie gene... znaczy, panie trenerze.
- To już wiem. Pytałem, co to jest.
- To jest... to jest piii...
- Dobrze, dobrze, pi?
- Pinokio?
- Sam jesteś Pinokio! Dudka! Co to jest?
- To jest piłka, panie trenerze!
- Brawo! Świetnie! Reszta słyszała? No to wszyscy razem powtarzamy. Głośno! Żebym was słyszał!
- Toooojeeeeestpiiiiiiiłkaaaaaaa.
- Dobrze. Piłka do gry w piłkę nożną, zwaną też futbolem. Dlatego czasami nazywa się ją też futbolówką. Dudka! Czemu Gancarczyk się przewrócił?
Dariusz Dudka podbiegł do kolegi, który zsunął się z ławki i jęczał na podłodze w pozycji "ranek na weselu". Fachowo sprawdził puls i oddech, po czym zdał relację.
- Zwykłe omdlenie, panie trenerze.
- Omdlenie? A to czemu?
- Zwykle tak reaguje na natłok informacji. Po prostu układ nerwowy mu się wyłącza. Pan trener podał zbyt dużo informacji o piłce, kolega próbował to przyswoić i zapomniał oddychać. Niedotlenienie mózgu i omdlenie jako naturalna konsekwencja.
- Ale ja tylko powiedziałem, że piłka to futbolówka!
- No właśnie. Za dużo informacji na raz, proszę pana.
Leo przez chwilę milczał, po czym machnął ręką.
- Nieważne. Błaszczykowski! Co macie robić z piłką na meczu?
- Nie dotykać rękami!
- Dobrze. A do tego co? Tak, Boruc?
- Ja mogę rękami, trenerze?
- Możesz.
Ktoś nieśmiało zaprotestował.
- Dlaczego Boruc może rękami, a my nie?
- Bo Boruc jest bramkarzem.
- Ale to niesprawiedliwe. Dlaczego zawsze Boruc jest bramkarzem?
- Bo mam rękawice, złamasie!
- Sam jesteś złamasem, złamasie!
- Spokój!!! - Leo włożył w ten okrzyk tyle sił, ile miał - Boruc może dotykać piłki rękami, a wy nie. Jasne?
- Ale...
- Jasne?!!!
- Tak, trenerze.
- To dobrze. Nie zazdrośćcie mu, bo on będzie musiał cały mecz stać na bramce, a wy będziecie mogli strzelać gole. Ooo... widzę że Gancarczyk doszedł do siebie. Zuch chłopak. Tak, Lewandowski?
- Co to znaczy strzelać gole, trenerze?
- To znaczy musicie umieścić piłkę w bramce przeciwnika.
- Ale tylko Boruc może jej dotykać!
- Tak, ale piłka nożna polega na kopaniu piłki nogami. Trochę to zakrawa na pleonazm, bo niby nie można kopać rękami, ale... Czemu Gancarczyk znowu leży?
- Pleonazm, trenerze. Załatwił go pan tym chyba na cacy.
- Ups...
- Chyba trzeba będzie zadzwonić po erkę...
- Dobrze, niech ktoś zadzwoni. Na czym to ja... Acha. Trzeba wkopać piłkę do bramki przeciwnika.
Wśród zawodników zapanowało poruszenie. Wreszcie z ławki podniósł się Krzynówek.
- Ale to bardzo trudne, trenerze. Niech pan sam spojrzy - piłka jest okrągła i bardzo trudno jest ją tak kopnąć, żeby poleciała tam gdzie się chce. O, proszę...
Tu Krzynówek postawił przed sobą piłkę i spróbował kopnąć w stronę Beenhakkera. Guerreiro, trafiony centralnie w nos, dołączył stanami świadomości do Gancarczyka. Leo przeciągnął sobie wolno dłonią po twarzy. Zrobił kilka głębokich wdechów.
- Nie wiem, jak tego dokonacie, ale macie wygrać. Macie ich roznieść, rozgnieść i rozgromić! Macie być jak polska husaria pod Wiedniem! Jak szwoleżerowie pod Samosierrą! Jak Jagiełło pod Grunwaldem! Zrozumiano?
Brożek nieśmiało podniósł rękę.
- Na pewno jak Jagiełło pod Grunwaldem?
- Tak, do jasnej cholery!
- A skąd trener tak dobrze zna historię Polski?
- Nieważne! A teraz won! Na boisko!

Piłkarze stali przy wyjściu do szatni. Lewandowski jeszcze raz przypominał słowa trenera.
- Pamiętacie, co nam powiedział? Mamy być jak Jagiełło!
- A co robił Jagiełło? - spytał Guerreiro, któremu dawna historia Polski nie była jeszcze dość bliska.
- Z tego co wiem, to trzeba stać na wzgórzu i po prostu patrzeć, co robią tamci...
- Ale na boisku nie ma wzgórza!
- No to po prostu będziemy stać i patrzeć. Trener na pewno będzie zadowolony.

Offline djDziadek

  • Administrator
  • *****
  • Wiadomości: 1457
  • Mózg to podstawa.
  • OS:
  • Windows 7 Windows 7
  • Browser:
  • Opera 9.80 Opera 9.80
  • BF 3 GUID: 6b1306ce
Odp: Opowiadania :)
« Odpowiedź #4 dnia: 25 Marca 2010, 18:08:03 »
Pewien właściciel sklepu mięsnego, układając już przed zamknięciem towar do chłodni, zauważył, że do sklepu wbiegł pies. Owczarek niemiecki.

Właściciel krzyknął na psa, by się wynosił, jednak ten tylko popatrzył za siebie, jak gdyby to nie było do niego.
Wyszedł więc zza lady, żeby wyprowadzić go za obrożę, gdy nagle zauważył, że pies trzyma w pysku torebkę foliową.
Kiedy się zbliżył, pies upuścił zawartość na podłogę.
W torebce znajdowała się kartka ze spisem towarów do kupienia i sto złotych.
Zaskoczony przygotował towar, zapakował wszystko razem z paragonem i resztą do mocnej reklamówki i położył przed psem.

Ten merdając ogonem wziął do pyska reklamówkę i wyszedł ze sklepu.

Rzeźnik szybko zrzucił z siebie fartuch i wiedziony ciekawością zamknął sklep, by podążyć śladem psa.
Pies doszedł do skrzyżowania, położył reklamówkę na chodniku, stanął na tylnych łapach, a przednią nacisnął przycisk zmiany świateł.

Wziął ponownie reklamówkę do pyska i w pozycji siedzącej czekał na zmianę świateł. Po zmianie świateł przebiegł na drugą stronę ulicy i skierował się na przystanek autobusowy.

Rzeźnik z oczami szeroko otwartymi ze zdziwienia podążał za nim w niewielkiej odległości. Kiedy przyjechał autobus, pies wślizgnął się tylnymi drzwiami do wnętrza niezauważony przez kierowcę.

Rzeźnik wsiadł przodem, skasował bilet i bacznie obserwował, co będzie dalej. Po przejechaniu dwóch przystanków pies stanął na tylnych łapach i nacisnął, podobnie jak na skrzyżowaniu, guzik sygnalizujący chęć wysiadania.

Kiedy autobus się zatrzymał, spokojnie wysiadł i poszedł w kierunku dużej willi, stojącej przy bocznej ulicy.
Rzeźnik szedł za nim jak w transie. Kiedy pies podszedł pod furtkę, położył reklamówkę na kostce, a sam, stając na tylnych łapach, próbował kilka razy nacisnąć na klamkę. Bramka jednak pozostawała nieruchoma.

Wziął reklamówkę do pyska, pobiegł z drugiej strony wzdłuż ogrodzenia, a tam, wspinając się po siatce, przeskoczył płot. Podbiegł pod drzwi wejściowe willi i znanym już wcześniej sposobem nacisnął dzwonek.

Rzeźnik stał przy furtce z ustami otwartymi ze zdziwienia.

Nagle drzwi willi się otwarły, a w nich ukazała się zarośnięta twarz wykrzykującego nerwowo na psa mężczyzny.

- Dlaczego pan na niego krzyczy? Przecież to jest genialny pies!

- Genialny? Już drugi raz w tym tygodniu zapomniał kluczy!

Morał?

Chociaż nie wiadomo jak byś się starał, będziesz zawsze poniżej oczekiwań swojego szefa!


Offline Pangrys

  • Administrator
  • *****
  • Wiadomości: 1403
  • Wredny typ
    • Mój status Steam
  • OS:
  • Windows XP Windows XP
  • Browser:
  • Chrome 5.0.396.0 Chrome 5.0.396.0
    • Gawra Pangrysa
  • BF 3 GUID: 9aadc552
Odp: Opowiadania :)
« Odpowiedź #5 dnia: 20 Maja 2010, 10:32:53 »
Z pamiętnika Żonatego mężczyzny
 
PIĄTEK 19.06.
Obudziłem się z nagle z przeświadczeniem, że odkryłem coś epokowego.
No, może nie na miarę Nagrody Nobla, ale przynajmniej na jakieś porządne wyróżnienie
bym zasłużył. Rzekomo najlepsze pomysły wpadają do głowy podczas snu.
Postanowiłem pisać pamiętnik i przyśniło mi się, że kobieta jest jak automatyczna
pralka. Każdą da się odpowiednio zaprogramować i będzie działa zgodnie z
oczekiwaniami. Odpowiednie słowa, trochę ciepła i czułości, kwiaty, miła kolacja itd. itp.
i program działa. Zawsze wiadomo, co, kiedy i jak się stanie, i na co i jak zareaguje.
Pralka i kobieta są w swym działaniu identyczne, z tą tylko różnicą, że pralki nie da się
zapakować od tyłu. 

SOBOTA 20.06.
Nie rozumiem dlaczego kobitom do seksu są potrzebne czułe słowa? Przecież gadanie podczas seksu to zbędne marnowanie czasu. Słowa rozpraszają, przeszkadzają i zmuszają do myślenia.
A po cholerę przy seksie myśleć? Wczoraj kochałem się z żoną. Milczałem jak zawsze, no bo o czym tu gadać? O Księdzu Rydzyku i jego finansach, czy o fajansiarskiej polskiej piłce nożnej?
O. Rydzyka nie lubię, a na piłce nożnej Stara się nie zna. No to milczę. A ona do mnie:
-Wiesz kochanie
a ja ją bzykam od tyłu
- w Tobie już nie ma takiej czułości jak dawniej. Zaniedbujesz mnie. Mógłbyś chociaż czasami do mnie powiedzieć coś pieszczotliwie?
- Dupa wyżej KOCHANIE!!
 Lekarz powiedział, że szczęka może boleć jeszcze ze dwa tygodnie, ale złamania nie było. 

PONIEDZIAŁEK 22.06.
Ja wciąż nie rozumiem kobiet, a swojej żony w szczególności mimo tylu lat małżeństwa. Wiecznie narzekają na swój wygląd. Za te jej maseczki, szmineczki, kremiki, piźdzki, to już bym sobie dawno mercedesa albo inne volvo kupił.
Wczoraj narzekała, że ma małe piersi. Mówię jej: - Kobieto nie masz większych zmartwień?
A ona mi narzeka, że się źle czuje, że powinna mieć większe, że może dałbym jej na silikony? Pojebało babę, jak nic. Więc jej mówię:
- Pocieraj sobie kilka razy dzienne papierem toaletowym między piersiami?
-A to pomoże? Będą większe?
- Dupie jak widać pomogło.
Dentysta powiedział, że tę jedynkę to da się wstawić, ale tylko na metalowym implancie. Z dwójką nie będzie problemów, bo się tylko trochę uszczerbiła. 

WTOREK 23.06.
Dziś rano córka przyszła, żebym jej pomógł zawiązać buciki. No, to wiążemy i wiążemy. Uczę ją o zajączkach i pętelkach, o motylkach zawiązujących skrzydełka, na kokardkę i takich tam sznurówkowych historyjkach, a ona mnie nagle pyta:
- Tato!! A dlaczego dziewczynki mają mniejsze stópki od chłopców?
- Aby w przyszłości mogły stać bliżej zlewu.
Chłopakom w pracy powiedziałem, że mi szczapa przy rąbaniu drewna odbiła. Swoją drogą widać, że to mamy córcia, ma to pierdolnięcie gówniara. 


PIĄTEK 24. 07
Kochany Pamiętniczku, przepraszam, że mnie tu tak długo nie było. Ale w niedzielę przy śniadaniu w zeszłym miesiącu rozmawialiśmy z żoną na tematy religijne. Żona twierdziła, że kobieta to lepszy "produkt" Boga niż mężczyzna.
Więc jej przypomniałem, że to mężczyznę stworzył Bóg jako pierwszego. A ona mi na to:
bo musiał zacząć od zera. No szlag mnie trafił na gadzinę jedną hodowaną na mym
męskim łonie to jej odszczeknąłem: - Yhm. A jak chciał stworzyć kobietę to się potknął i
powiedział "tirówka". I słowo ciałem się stało. Na OIOM-ie trzymali mnie tylko przez
tydzień. Chirurg szczękowy powiedział, że miałem szczęści, że szczęka mi się w mózg nie wbiła. Mój wstrząs mózgu to byłby przy tym pikuś. Dopiero wczoraj mnie wypisali.

SOBOTA 25.07.
Kobiety to zawsze mają jakieś pretensje. Wiecznie coś im się nie podoba i nie wiedzą czego chcą. Pamiętam jak byłem przy urodzeniu córki. żona darła się jak głupia:- Zróbcie coś z tym. Dajcie mi jakieś lekki. Ratunku to boli!!! To Ty powinieneś tu leżeć za mnie i skręcać się z bólu!!! To Ty mi to zrobiłeś!!!
Nie chciałem być niczemu winny jak zawsze, więc jej przypomniałem:
-Nie pamiętasz? Chciałem ci go wsadzić w pupę, ale powiedziałaś, że to będzie zbyt bolesne.
 Lekarz wylądował na urazówce. Mnie nie sięgnęła. Wróciłem po dwóch tygodniach, jak wytrzeźwiałem, a ona się uspokoiła. Baby to zawsze zwalają winę na nas. 

NIEDZIELA 26.07.
I niech mi ktoś powie, że kobiety nie myślą permanentnie, tak jak mężczyźni, o seksie. Siedziałem wczoraj wieczorem w barze z kolegą i tłumaczyłem mu jak smakuje ogolona cipka, bo on nigdy takiej nie miał szansy popróbować. Nie wiedziałem jak mu wytłumaczyć więc mu mówię:
- Wyobraź sobie, ogoloną cipkę i różowego Chupa Chups.
- No i?
- Więc ogolona cipka smakuje, jak ten lizak.
- A jak smakuje owłosiona?
 -Jak lizak spod szafy.
 Chyba nie zrozumiał. Bez flaszki nigdy nie zrozumie, więc idziemy do baru. Podchodzę i zamawiam dwie szklanki Whisky. A barmanka do mnie: - Z lodem czy bez? - Bez loda. odpowiedziałem Kolega
nie będzie czekał. I co? Nawet barmance lody w głowie. I niech mi któraś teraz powie, że
tylko faceci ciągle myślą o seksie. 

ŚRODA 29.07.
Po wczorajszej akcji poszedłem do pracy. Tym razem się udało.
Miałem tylko pobite oko i rozcięte usta. Nie chciałem znowu sprzedawać, że to od
rąbania drewna, więc przyznałem się, że to żona mnie pobiła. Chłopaki pytali: - Za co?
No więc, powiedziałem im, że za to, że podczas seksu powiedziałem, do niej na "Ty". Nie
uwierzyli. A co? Miałem im powiedzieć, że w trakcie ona do mnie powiedziała: - No już
ze trzy miesiące się nie kochaliśmy. A ja jej odpowiedziałem: - Chyba Ty. To i tak
dobrze, że się skończyło, jak skończyło, a nie tak, jak wtedy, gdy wylądowałem ze
wstrząsem mózgu, gdy dostałem w ryja mrożonym kurczakiem. Kurde seksu mi się
zachciało wtedy przy lodówce. Przecież przy lodówce chyba każda lubi.
Szkoda tylko, że nie w Tesco. 

PIĄTEK 31.07.
Kochany pamiętniczku dzisiaj robię eksperyment. Chcę sprawdzić kto jest moim najlepszym przyjacielem: pies czy żona? Zamknę oboje na noc w bagażniku mojego Zaporożca. Zobaczymy, kto się będzie cieszył rano, że mnie znowu widzi.

To był ostatni wpis w odnalezionym pamiętniku.
Życie prawdziwego mężczyzny potrafi być pełne niespodzianek.

Offline dms_ducky

  • Administrator
  • *****
  • Wiadomości: 349
  • OS:
  • Windows 7 Windows 7
  • Browser:
  • Opera 9.80 Opera 9.80
  • BF 3 GUID: 69711fac
Odp: Opowiadania :)
« Odpowiedź #6 dnia: 20 Maja 2010, 12:47:22 »
http://www.joemonster.org/art/14140/Meskie_i_zenskie_potrzeby_milosne

W poprzednim tygodniu kładliśmy się wieczorem z dziewczyną do łóżka.

Cóż, atmosfera zaczęła się już robić gorąca, a ona mówi nagle: „Nie mam na to ochoty, chcę tylko, żebyś mnie potrzymał za rękę”.

- CO TAKIEGO? Co to ma oznaczać? – spytałem.

W tym momencie padły słowa, których usłyszeć boi się każdy facet na tej planecie…

„Nie zaspokajasz moich kobiecych potrzeb emocjonalnych na tyle, abym mogła zadowalać twoje męskie potrzeby fizyczne”.

Widząc moją kompletnie zaskoczoną minę, dodała: „Nie możesz mnie po prostu kochać za to, jaka jestem, a nie za to, co robię dla ciebie w sypialni?”

Zdając sobie sprawę, że nic się już tej nocy nie przydarzy, poszedłem spać.

Następnego dnia postanowiłem spędzić z nią więcej czasu i zwolniłem się z pracy. Wyszliśmy razem na lunch i skierowaliśmy się później w stronę naprawdę wielkiego domu towarowego. Cały czas kręciłem się wokół niej, podczas gdy ona przymierzała najróżniejsze bardzo drogie wdzianka. Nie mogła się zdecydować, które wybrać, powiedziałem więc, że kupimy je wszystkie. Chciała też do kompletu nowe buty, więc zaproponowałem, że do każdego weźmiemy po jednej parze.

Później poszliśmy do jubilera, gdzie wybrała sobie kolczyki z diamentami. Mówię wam… była taka podekscytowana. Na pewno pomyślała, że jestem o włos od spłukania.

Z całej tej ekscytacji była bliska seksualnego uniesienia. Uśmiechnięta od ucha do ucha rzekła w końcu: „To chyba wszystko, kochanie, chodźmy do kasy”.

Ledwo mogłem się opanować, kiedy wypaliłem: „Nie, kochanie, nie mam na to ochoty”.

Zbladła natychmiast i z opuszczoną szczęką wydusiła z siebie tylko zdziwione: „CO TAKIEGO?”

I wtedy powiedziałem: „Skarbie! Chciałem tylko, żebyś to wszystko mogła przez chwilę POTRZYMAĆ w ręce. Nie zaspokajasz moich męskich potrzeb finansowych na tyle, abym miał zadowalać twoją kobiecą potrzebę zakupów.”

I kiedy patrzyła na mnie tym swoim wzrokiem, jakby chciała mnie zabić, dodałem: „Dlaczego nie możesz mnie po prostu kochać za to, jaki jestem, a nie za rzeczy, które ci kupuję?”

Dzisiejszej nocy z seksem też się mogę pożegnać… ale przynajmniej ta suka wie, że jestem od niej sprytniejszy.

Offline Ronin

  • BroWar
  • *****
  • Wiadomości: 320
  • OS:
  • Windows XP Windows XP
  • Browser:
  • Chrome 5.0.375.70 Chrome 5.0.375.70
    • Windows live.pl Brodzia
Odp: Opowiadania :)
« Odpowiedź #7 dnia: 18 Czerwca 2010, 15:12:05 »
Mąż wyjechał w delegację, a żona postanowiła zrobić mu niespodziankę i kupiła nowiutką szfę do ich wspólnej sypialni.
Przyjechała ekipa, zmontowała szafę. Po jakimś czasieo bok domu przejeżdżał tramwaj i szfa się złożyła.
Zdesperowana kobieta dzwoni do firmy i tłumaczy co się stało. Przyjeżdża ekipa montuje szafę i dzieje się tak kilka razy. Przy kolejnym razie kierownik ekipy monterskiej mówi:
- Wie pani co, muszę wejść do szafy i zobaczyć od środka co się dzieje.
Wchodzi do szafy. W tym momencie wraca mąż i wchodząc do sypialni krzyczy z zachwytem:
- Kochanie cóż za wspaniała szafa. I otwiera drzwi od szafy, a gość ze środka:
- Wal pan w ryj, bo i tak nie uwierzysz, że na tramwaj czekam.
Oby do wiosny ...

Offline Rubicon

  • Przyjaciel Grupy
  • *
  • Wiadomości: 3
  • OS:
  • Windows 7 Windows 7
  • Browser:
  • Firefox 3.6.12 Firefox 3.6.12
Odp: Opowiadania :)
« Odpowiedź #8 dnia: 03 Grudnia 2010, 10:56:47 »
Temat pt: ZIMOWO :D

Przeprowadziliśmy się do naszego nowego domu w Beskidach. Boże jak tu
pięknie. Drzewa wokół wyglądają tak majestatycznie. Wprost nie mogę się
doczekać, kiedy pokryją się śniegiem.



4 października

Beskidy są najpiękniejszym miejscem na ziemi !

Wszystkie liście zmieniły kolory na tonacje pomarańczowe i czerwone.
Pojechałem na przejażdżkę po okolicy i zobaczyłem kilka jeleni. Jakie
wspaniałe i okazałe, Jestem pewien, że to najpiękniejsze zwierzęta na
świecie. Tutaj jest jak w raju. Boże ! Jak mi się tu podoba. :lol:



11 listopada

Ostatniej nocy wreszcie spadł śnieg. Obudziłem się, a za oknem wszystko
było przykryte białą, cudowną kołderką. Wspaniały widok. Jak z pocztówki
bożonarodzeniowej. Wyszliśmy całą rodziną na zewnątrz. Odgarnęliśmy
śnieg ze schodów i odśnieżyliśmy drogę dojazdową do naszego pięknego
domku. Później zrobiliśmy sobie świetną zabawę -- bitwę śnieżną
(oczywiście ja wygrałem). Wtedy nadjechał śnieżny pług i zasypał to co
wcześniej odśnieżyliśmy, więc znowu musieliśmy odśnieżyć drogę dojazdową.
Super sport. Kocham Beskidy. :D


12 grudnia

Zeszłej nocy znowu spadł śnieg. Odśnieżyłem drogę, a pług śnieżny znowu
powtórzył dowcip z zasypaniem drogi dojazdowej. Po porostu kocham to
miejsce. :)



19 grudnia

Kolejny śnieg spadł zeszłej nocy. Ze względu na nieprzejezdną drogę
dojazdową nie mogłem pojechać do pracy. Jestem kompletnie wykończony
ciągłym ośnieżaniem. Na dodatek bez przerwy jeździ ten pieprzony pług. :-X



22 grudnia

Zeszłej nocy napadało jeszcze więcej tych białych gówien. Całe łapy mam
w pęcherzach od łopaty. Jestem pewien, że pług śnieżny czeka już za
rogiem żeby wyjechać jak tylko skończę odśnieżać drogę dojazdową --
skurwysyn  :-\



25 grudnia

Wesołych, Pierdolonych Świąt ! Jeszcze więcej napadało tego białego,
gównianego śniegu. Jak kiedyś wpadnie mi w ręce ten skurwiel od pługu
śnieżnego przysięgam -- zabiję chuja. Nie rozumiem, dlaczego nie
posypują drogi solą jak w mieście, żeby rozpuściła to zmarznięte,
śliskie gówno. :mur:


27 grudnia

Znowu to białe kurestwo spadło w nocy. Przez trzy dni nie wytknąłem nosa
z domu, oczywiście z wyjątkiem odśnieżania tej jebanej drogi dojazdowej
za każdym razem kiedy przejechał pług. Nigdzie nie mogę dojechać.
Samochód jest pogrzebany pod wielką górą białego
gówna. Na dodatek meteorolog w telewizji zapowiedział dwadzieścia pięć
centymetrów dalszych opadów tej nocy. Możecie sobie wyobrazić ile to
jest łopat pełnych śniegu. :-\



28 grudnia

Jeb*ny meteorolog się pomylił ! Napadało osiemdziesiąt pięć
centymetrów tego białego kurestwa. Ja pierdolę -- teraz to nie stopnieje
nawet do lipca. Pług śnieżny na szczęście ugrzązł w zaspie, a ten ch*j
przylazł do mnie pożyczyć łopaty. Myślałem że go od razu zabiję, ale
najpierw mu powiedziałem, że już sześć łopat połamałem przy odśnieżaniu,
a siódmą i ostatnią rozpierdoliłem o jego zakuty, góralski łeb. :mur:



4 stycznia

Wreszcie jakoś wydostałem się z domu. Pojechałem do sklepu kupić coś do
jedzenia i picia. Kiedy wracałem, pod samochód wskoczył mi jeleń. Ten
niezrównoważony zwierz z rogami -- narobił mi szkód na trzy tysiące. Przez
chwilę przebiegło mi przez myśl, że jest on chyba w zmowie z tym chujem
od pługu śnieżnego. Powinni powystrzelać te skurwysyńskie jelenie. Że
też myśliwi nie rozwalili wszystkich w sezonie. :-X



3 maja

Dopiero dzisiaj mogłem zawieźć samochód do warsztatu w mieście. Nie
uwierzycie jak zardzewiał od tej jebanej soli, którą jednak sypali
drogę. Na podjeździe stał zaparkowany, umyty i błyszczący pług śnieżny z
nowym kierowcą. Tamten podobno jeszcze leczy rozjebany łeb. Na szczęście
od uderzenia stracił pamięć, bo jeszcze poszedłbym za chuja siedzieć. :muzyk:



18 maja

Sprzedałem tą zgniłą ruderę w Beskidach jakiemuś wypacykowanemu
inteligentowi z miasta. Powiedział, że całe życie o tym marzył i zbierał
kasę, aby na emeryturze odpocząć. A to się głupi ch*j zdziwi jak
przyjdzie zima i ten drugi ch*j wyjdzie ze szpitala. Ja przeprowadziłem
się z powrotem do mojego ukochanego i urokliwego miasta. Nie mogę sobie
wyobrazić jak ktoś mający chociaż troszeczkę rozumu i zdrowego
rozsądku. Może mieszkać na jakimś zasypanym i
zmarzniętym zadupiu w Beskidach.
Pozdrawiam sprzed telewizora gdzie w wiadomościach widzę innych "kochających" jakieś "Beskidy" :P
« Ostatnia zmiana: 03 Grudnia 2010, 17:49:25 wysłana przez Rubicon »

Offline Ronin

  • BroWar
  • *****
  • Wiadomości: 320
  • OS:
  • Windows XP Windows XP
  • Browser:
  • Chrome 16.0.912.77 Chrome 16.0.912.77
    • Windows live.pl Brodzia
Odp: Opowiadania :)
« Odpowiedź #9 dnia: 07 Lutego 2012, 07:57:50 »
Dowcip o Unii Europejskiej:
Zdarzylo sie pewnego razu, ze Unia Europejska posiadla zlomowisko w
samym srodku pustyni.
Unia orzekla, ze ktos moze dokonac kradziezy ze zlomowiska, zatem
stworzyla stanowisko nocnego stroza i zatrudnila do tej pracy
czlowieka.
Nastepnie Unia powiedziala:
- Jak stroz nocny moze wykonywac swoja prace, kiedy nie dostal
instrukcji?
Stworzyla zatem Unia Dzial Planowania i zatrudnila dwoje ludzi -
jednego do pisania instrukcji, drugiego do odmierzania czasu pracy.
Nastepnie Unia Europejska rzekla:
- Skad moge wiedziec, czy nocny stroz wykonuje swa prace prawidlowo?
Zatem Unia stworzyla dzial Kontroli Pracy i zatrudnila dwoje ludzi,
jednego do zbadania problemu, a drugiego do pisania raportow.
Nastepnie Unia powiedziala:
- W jaki sposob nalezy tym wszystkim ludziom placic?
Unia stworzyla wiec stanowisko referenta do spraw obliczania czasu
pracy i ksiegowego, po czym zatrudnila na te stanowiska dwoje ludzi.
I rzekla Unia:
- Kto bedzie odpowiadal za tych ludzi?
I Unia stworzyla Dzial Administracji i zatrudnila w nim troje ludzi
- kierownika administracyjnego, jego zastepce i sekretarke.
I Unia oznajmila:
- Przez rok przekroczylam budzet o 18 tysiecy, musze zatem dokonac
ciec w budzecie.
I zwolniła Unia z pracy nocnego stróża
Oby do wiosny ...