Na tą grę długo czekam, a wyjdzie już 30 sierpnia! Jako, że wole strzelanki z okresu II WŚ od tych współczesnych, więc dla mnie rewelacja. Szczególnie, że gra prezentuje wyższy poziom trudności. No i Staliningrad... CUDO! Wspaniale będzie się poczuć jak radziecki soldad łąjący tyłki Niemcom, a już w ogólę jak zrobią mod z walk o Pacyfik i będzie się mozna wcielić w marine i kopać tyłki żółtkom na Iwo Jimie to już w ogóle będzie rewelka
) Planuje ktoś jeszcze poza mną w to grać?
Tutaj zapowiedź z GOL i gameplay:
"Druga Czerwona Orkiestra podąża ścieżką wytyczoną przez pierwowzór. „Jedynka” była komercyjną i odpowiednio rozszerzoną wersją popularnego moda. Niski budżet i przestarzała grafika nie przeszkodziły jej w pozyskaniu oddanej społeczności fanów. Do dzisiaj sprzedano ponad pół miliona egzemplarzy, co pokazuje wyraźnie, że wciąż istnieją gracze preferujący wysoki poziom trudności oraz realizmu nad łatwą i przyjemną rzeź oferowaną przez takie tytuły jak seria Call of Duty. Dzisiaj studio Tripwire Interactive jest znacznie większe niż w 2006 roku, gdy wychodziło pierwsze Red Orchestra. Zespół ma za sobą spory sukces Killing Floor, spróbował również swoich sił jako wydawca przy okazji The Ball. Teraz, po pięciu latach, twórcy powracają z pełnowymiarową kontynuacją swojego najbardziej znanego projektu. Dostaniemy grę nieodstającą wizualnie od współczesnych standardów, a jednocześnie wciąż wierną zasadom, które legły u podstaw pierwowzoru.
Pod koniec czerwca wziąłem udział w Prague-n-Play 2011, czyli kolejnej edycji cyklicznej już imprezy organizowanej przez rosyjską firmę 1C. Na miejscu miałem okazję wypróbować szereg nadchodzących gier tego wydawcy. Wśród nich znalazło się sporo całkiem obiecujących tytułów, ale żaden nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak właśnie Red Orchestra 2: Heroes of Stalingrad. Jest to strzelanka nastawiona głównie na tryb wieloosobowy, dlatego konieczne było zapewnienie nam licznych partnerów do zabawy. W tym celu posłużono się amerykańskimi testerami, którym nakazano potraktować nas ulgowo. Nie przeszkodziło im to jednak w kompletnym wdeptaniu w ziemię zgromadzonych w stolicy Czech redaktorów.
Red Orchestra 2 to rekonstruująca oblężenie Stalingradu pierwszoosobowa taktyczna strzelanina. Twórcy położyli nacisk na realizm, ale zrobili to z głową, dzięki czemu wzbogaca on rozgrywkę o interesujące mechanizmy i czyni całość znacznie bardziej grywalną. Dobrze ilustruje to system korzystania z uzbrojenia.
Nigdy nie wiemy, ile jeszcze mamy załadowanych naboi – chcąc się tego dowiedzieć, musimy fizycznie to sprawdzić. Prowadziło to do wielu sytuacji, gdy stawałem oko w oko z wrogiem i nagle okazywało się, że jeden z nas ma pusty magazynek.
Doskonałym pomysłem jest też trwające około sześciu sekund opóźnienie w informowaniu o zabiciu nieprzyjaciela. Dzięki temu najczęściej nie mamy pojęcia, czy udało nam się pozbawić wroga życia, i chwile po strzale pełne są napięcia. Gra posiada również wykonany z głową system osłon. Po podejściu do ściany wystarczy nacisnąć jeden klawisz, a nasza postać „przyklei” się do przeszkody. Stamtąd możemy wychylać się na wszystkie strony, pozostając cały czas w perspektywie pierwszej osoby. Jeśli nie chcemy wystawiać ciała na ewentualny ostrzał nieprzyjaciół, pomocne może okazać się strzelanie na ślepo, pozwalające odstraszyć zbliżające się siły wroga. Oczywiście wszystko to dotyczy lekkich karabinów i pistoletów. Chcąc w pełni wykorzystać moc ciężkiego karabinu maszynowego, musimy go najpierw rozstawić, na przykład w oknie czy na murze.
Gra nie oferuje pełnej destrukcji terenu, ale jednocześnie elementy lokacji nie zapewniają stuprocentowej ochrony. Ciężki kaliber nie ma większych problemów z przebiciem się przez drewno czy cienkie murowane ściany. Nie zapomniano też o fizyce kul, toteż próbując trafić kogoś z dużej odległości, trzeba wziąć poprawkę na to, że linia lotu pocisku opada wraz pokonywanym dystansem, co jest kluczowe, zwłaszcza gdy gramy snajperem. Podobnie realistyczny jest system obrażeń, powodujący, że najczęściej umiera się po jednym trafieniu. Nie ma mowy o żadnej regeneracji, a jeśli kula nie pozbawi nas życia od razu, to sprawę załatwi utrata krwi, o ile nie obandażujemy rany. Wszystko to łącznie tworzy grę, która wymaga porzucenia przyzwyczajeń z większości innych FPS-ów. Żołnierze radośnie biegający po mapach szybko pożegnają się z tym światem. Zamiast tego zabawa polega na korzystaniu z każdej możliwej osłony, pełnych napięcia sprintach z jednego miejsca na drugie i współpracy drużynowej. Innymi słowy, kluczem do sukcesu jest zachowywanie się jak prawdziwi ludzie biorący udział w bitwach w tamtych czasach. Wrażenie to wzmacnia system psychologiczny symulujący stres wywołany znajdowaniem się pod ostrzałem. Dzięki temu możliwe staje się stosowanie taktyki ognia zaporowego.
Heroes of Stalingrad bez wątpienia będzie od nas sporo wymagać. Na szczęście w opanowaniu podstaw pomoże rozbudowany tryb treningowy, który zaznajomi graczy z unikalnymi mechanizmami zabawy. Jeśli chodzi o pojazdy, to w pełnej wersji znajdziemy dwa czołgi, choć wiele wskazuje na to, że kolejne pojawią się w późniejszych aktualizacjach.
Armia Czerwona wykorzysta T-34, podczas gdy siły Wermachtu wzmocni Panzerkampfwagen IV. Każdy z tych pojazdów odtworzono w najdrobniejszych detalach, co w pełni docenimy, zasiadając za ich sterami. Wtedy będziemy mogli podziwiać nie tylko całe wyposażenie wnętrza, ale również załogę, która wykonuje dokładnie te same czynności co jej odpowiedniki z prawdziwym świecie. Dodatkowych atrakcji dostarczy system zniszczeń, symulujący uszkodzenia poszczególnych mechanizmów maszyn i obrażenia znajdujących się w ich wnętrzu ludzi. Tripwire zadało sobie też trud zbadania archiwów historycznych w poszukiwaniu ciekawych prototypów broni, które nigdy nie trafiły do masowej produkcji, Dzięki temu dostaniemy okazję pobawienia się m.in. ciężkim do opanowania, ale zapewniającym masę frajdy pistoletem maszynowym MP 40/II.
Twórcy podążają za popularnymi obecnie trendami i wprowadzili do gry system rozwoju postaci. Nasze wirtualne alter ego będzie nabierać doświadczenia, co pozwoli na odblokowanie dostępu do nowych karabinów i pistoletów. Co ciekawe, będziemy mogli specjalizować się w konkretnym uzbrojeniu, a to nie tylko zwiększy naszą skuteczność, ale pozwoli też na dostęp do specjalnych modyfikacji. W grze pojawi się również kampania dla pojedynczego gracza, choć nie należy oczekiwać tu żadnych cudów. Polegać będzie ona na toczeniu bitew z botami na mapach znanych z trybu multiplayer. Poziomy zostaną odpowiednio zmodyfikowane, a przed każdym starciem obejrzymy wprowadzenie obsadzające potyczkę w konkretnym kontekście historycznym. Singiel więc raczej nikogo nie zachwyci, ale powinien umożliwić doszlifowanie umiejętności przed wkroczeniem do rozgrywek wieloosobowych.
Jeśli chodzi o stronę wizualną, to napędzana silnikiem Unreal 3 grafika prezentowała się całkiem atrakcyjnie. Nie ma oczywiście mowy o konkurowaniu z Battlefieldem 3, ale też nie ma na co narzekać. Mocną stroną tej produkcji jest przywiązanie do detali. Widać, że autorzy poświęcili masę czasu na odtworzenie lokacji, mundurów oraz sprzętu zgodnie z realiami historycznymi. Do tego mapy są gigantyczne i zostały zaprojektowane dla 64 graczy, dzięki czemu ma się wrażenie brania udziału w prawdziwych bitwach, a nie jedynie w małych potyczkach. Przy mniejszej ilości uczestników areny automatycznie zmniejszą swój rozmiar, tak by zapewnić dobrą zabawę szesnastu osobom naraz. Nie ma więc obaw, że będziemy włóczyć się po zrujnowanych budowlach przez kilkadziesiąt sekund, zanim spotkamy innego człowieka.
Red Orchestra 2 nie będzie grą, która trafi w gusta wszystkich. Wysoki poziom trudności odstraszy zapewne wielu mniej doświadczonych graczy. Dla tych jednak, którzy gotowi są poświęcić trochę czasu na naukę podstaw, Tripwire szykuje coś wyjątkowego. Twórcom udało się wykorzystać wysoki stopień realizmu nie tylko do przypodobania się miłośnikom symulacji, ale przede wszystkim do zwiększenia atrakcyjności zabawy. Tutaj pojedynczy wystrzał często zapewnia tyle emocji co cała wymiana ognia w innych FPS-ach. Na polach Stalingradu każde śmiertelne trafienie wroga wymaga olbrzymiej pracy, ale jednocześnie daje niesamowitą satysfakcję.
Oficjalna premiera zapowiedziana została na 30 sierpnia tego roku. Datę tę powinni zaznaczyć w kalendarzu wszyscy miłośnicy strzelanin, którzy mają ochotę na coś ambitniejszego. Zwłaszcza że już teraz wiadomo, iż gra będzie aktywnie wspierana również po tym, jak trafi na półki sklepowe.
Planowane są zarówno dodatki DLC, jak i profesjonalne mody, takie jak osadzony na froncie pacyficznym Rising Storm, przy którym, notabene, pracuje sporo ludzi dawniej zatrudnionych w Tripwire. Wszystko wskazuje, że druga Czerwona Orkiestra będzie grała przez wiele sezonów na dyskach twardych miłośników taktycznych FPS-ów."
GAMEPLAY:
http://www.youtube.com/watch?v=9U0lV7tJDLY